Po przejechaniu połowy trasy zrobiłam sobie przerwę. Wzięłam torebkę i wsiadłam z samochodu. Od razu poczułam chłodne, grudniowe powietrze.
Oparłam się o maskę samochodu i nalałam do kubka gorącą herbatę. Upiłam łyk cieczy i od razu zrobiło mi się cieplej. Zjadłam batonika i ruszyłam w dalszą drogę.
Gdy minęłam zielona tabliczkę z napisem "Bełchatów" strasznie się ucieszyłam, że jestem już na miejscu. Wjechałam w odpowiednią uliczkę i zaparkowałam pod domem przyjaciółki. Wyciągnęłam walizkę i podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili w drzwiach pojawiła się znajoma mi postać.
- Lena!- rzuciła mi się w objęcia.
- Hanka!- krzyknęłam i przytuliłam ją.
- Wejdź.- zaprosiła mnie od środka.
W domu przyjaciółki często zmieniamy był kolor ścian, meble, firany i dywany, ale nigdy nie zmieniła się atmosfera panująca tutaj. Jej rodzina bardzo się kochała i była życzliwa i serdeczna dla każdego. Dlatego zawsze lubię tu przyjeżdżać choć na chwilę usiąść przy kominku, popatrzeć na zdjęcia i poużalać się nad sobą.
Podczas pierwszego roku spędzonego w Rzeszowie często wysyłałam do matki listy, dzwoniłam, ale nie było żadnej odpowiedzi. Pewnego razu zmartwiona pojechałam do Bełchatowa i od sąsiadki dowiedziałam się, że mama sprzedała dom i wyjechała gdzieś z jakimś mężczyzna. Pamiętam zatroskaną minę sąsiadki gdy wręczała mi list, który matka zostawia dla mnie. Pisała tam, że ma dość nudnego życia dla innych i nie chce już być kochającą matką. Że zaczyna nowe życie u boku mężczyzny którego kocha. Napisała, że jestem już dorosła i, że zrozumiem i prosiła mnie o wybaczenie. Jak ja miałam jej wybaczyć!? Miałam niespełna dwadzieścia lat i potrzebowałam matki.
Minęło już siedem lat, ale nigdy jej tego nie wybaczę. Pogodziłam się z tym, że mnie osierociła, ale nigdy jej tego nie zapomnę i nie wybaczę!
Mimo, że ojciec zmarł, a matka mnie zostawiła nie lubię cierpieć z tego powodu. Wiem, że są ludzie, którzy mają znacznie gorzej niż ja. I jeśli tylko mogę staram się im pomagać, bo ja w życiu daję sobie radę. Jestem silna i nic mnie nie złamie!
- Jak podróż? Były korki?
- Posłuchałam twojej rady i wyjechałam nad ranem i było luźno na drogach. Tylko jeden minus, ślisko i szaro jak cholera. Dziwię się, że dojechałam w jednym kawałku. A gdzie twoi rodzice?
- Z uwagi na sytuację poprosiłam ich o wyjechanie gdzieś na weekend.- uśmiechnęła się.
- Jaką sytuację? Czy ja o czymś nie wiem?
- Zapomniałaś!?
- O czym?
- No przecież dwadzieścia lat temu zaczęłyśmy się przyjaźnić!- pisnęła.
- I jestem tu żeby świętować dwudziestolecie?- zdziwiłam się.
- No! I plan jest taki, dzisiaj o osiemnastej zabieram cię na mecz, jutro na obiad i zakupy, w niedzielę leniuchujemy, a w poniedziałek wracasz.- uśmiechnęła się.
- Stop! Wróć! Jaki mecz?
- Myślę, ze to już najwyższy czas żebyś wreszcie przekonała się do siatkówki.
- Dobrze wiesz, że nie lubię sportu, a tego ten jest wyjątkowo głupi i nie rozumiem zasad. Chyba prędzej znajdę kogoś niż zrozumiem filozofię piłki siatkowej.
- Kochana, pójdziesz na mecz, uwierz, spodoba ci się.
- Wątpię.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, potem Hanka dała mi koszulkę swojego taty i poszłam się przespać.
Gdy obudziłam się na stole czekał na mnie obiad.
- W samą porę, właśnie miałam cię budzić.
- Musze iść na ten mecz?
- Jeśli chcesz siedzieć sama w domu parę godzin to nie.
- Zemszczę się za to. Zabiorę cię kiedyś na wykłady lub do przedszkola.
- Jak się cieszę, że się zgodziłaś.- uścisnęła mnie.- W trakcie meczu wytłumaczę ci zasady i pokochasz ten sport.
- Nie trzeba.
Trzydzieści minut po szesnastej byłyśmy gotowe i szłyśmy w stronę hali. Nie wiem po co idziemy tak wcześnie skoro mecz jest o osiemnastej.
Pokazałyśmy bilety i zostałyśmy wpuszczone na halę. Przyjaciółka oprowadziła mnie po budynku. Poszyłyśmy na trybuny i zajęłyśmy swoje miejsca. Na hali było już kilku kibiców. Podziwiam tych ludzi, przychodzą na mecze całymi rodzinami, zdzierają gardła krzycząc i dopingując swoją drużynę, potrafią sobie czegoś odmówić aby tylko znaleźć się na hali, a gdy ich ukochany klub wygrywa wybuchają dziką euforią jakby co najmniej wygrali milion na loterii. Nie rozumiem jak można tak się poświęcać dla jakiegoś sportu.
- Z kim ta twoja Skra gra? Tylko odpowiedz tak żebym zrozumiała.
- Jastrzębie - Zdrój. Mówi ci to coś?
- No raczej, miasteczko na Górnym Śląsku.
- To z drużyną stamtąd.
Nim się zorientowałam trybuny się zapełniły, a na boisku pojawili się siatkarze i zaczęli się rozgrzewać.
- Ja cie nie mogę, jacy wielcy.- powiedziałam z uznaniem.
- Widać, że pierwszy raz na meczu siatkówki.- zaśmiała się.
- I ostatni.
Wielkoludy wyszli na boisko i zaczęli odbijać piłkę przez siatkę, wykonując wiele dziwnych obron i rzutów, co wywołał dziki szał wśród zebranych tu ludzi. Po pierwszej części meczu wygranej przez klub z Jastrzębia udałam się do kawiarni. Zamówiłam gorącą herbatę i usiadłam przy stoliku. Od tego krzyku bolała mnie głowa i miałam ochotę wrócić do domu. Dopiłam herbatę i przegrana poszłam do Hanki.
- Wracajmy już.- jęknęłam.
- Jak Skra wygra i zdobędę autografy.
- Zemszczę się.
- Powtarzasz się.
Westchnęłam i zaczęłam przyglądać się grze. Moją uwagę przykuł siatkarz z Bełchatowa z szesnastką na koszulce, jego bluzka miała inny kolor niż reszta drużyny, nie wiem po co i dlaczego, nie interesuje mnie, nie wnikam. Ale wracając do mężczyzny, jego twarz wydawała mi się być znajoma, jakbym już kiedyś go spotkała. Zaczęłam przyglądać się facetowi i zastanawiałam się skąd go znam.
- Ej widzisz tą laskę?- zapytałem.
- Którą?- odparł Szymański.
- No tą rudą zapatrzoną w Krzysia. Kim ona jest? Znasz ją?
- Może jakaś nowa kobieta lub po prostu zakochana fanka.
- Jeśli dziewczyna to Igła ma gust, a jeśli fanka to tez chce taką. Chociażby na jedną noc.- poruszyłem brwiami.
- Oj Kadziu, nie traktuj tak kobiet.
Po meczu wygranym przez drużynę z Bełchatowa wyszłyśmy przed halę, bo Hanka chciała podpisy na karteczkach.
Jest piątek, późny wieczór, a ja zamiast siedzieć w domu i czytać dobrą książkę stoję na dworze jak głupia i czekam na przyjaciółkę. Zmęczona kucnęłam i oparłam się o jakiś samochód. Pocierałam dłońmi żeby się rozgrzać gdy nagle usłyszałam męski głos.
- Przepraszam, wszystko dobrze?- spojrzał na mnie zmartwiony.
- Yyyy..Tak. To pańskie auto? Przepraszam.- poderwałam się na równe nogi.
- Nic się nie stało.- uśmiechnął się.- Ej Krzysiu chodź!- zawołał kogoś i znów zwrócił się do mnie.- Powieść gdzieś panią?
- Nie dziękuje, nie trzeba.
Nagle obok znalazł się ten mężczyzna z boiska. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się nieśmiało. Boże!!! Te oczy, ten uśmiech, ja go znam. Pytanie tylko skąd!?
- Mariusz, a Paulina wie, że masz takie piękne koleżanki?
- A co, zazdrościsz?
- Może. Fajne ma pani włosy.- zwrócił się do mnie i zaśmiał się.- Jesteś siostra Gumy?
- Yyyy.. Przepraszam czego?
- Kogo.- poprawił mnie ten wyższy.- Zagumnego, Pawła Zagumnego. Lubi pani siatkówkę i nie wie kto to Guma?- spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ktoś powiedział, że lubię siatkówkę?- zapytałam zirytowana.
- Była pani ma meczu....- zaczął ten niższy.
- Skąd pan wie, że byłam?
- Koloru pani włosów, po prostu nie da się nie zauważyć. To po co była pani na meczu?
- Długa historia.
- Krzysiu, my się będziemy zbierać.- zwrócił się do kolegi.- Miło było panią poznać i mimo wszystko zapraszam na kolejne mecze. Do widzenia.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do zobaczenia.- uśmiechnął się ten którego kojarzę.
Wsiedli do czarnego auta i odjechali.
W ciągu jednej mikrosekundy obok zjawiła się moja przyjaciółka.
- Boże!!! Lena, czy ty wiesz z kim rozmawiałaś!?
- No.- przeciągnęłam.- Z tymi co grali.- odparłam.
- I ty mówisz to tak spokojnie!? O czym mówiliście?- zapytała ciekawa.
- O kolorze moich włosów i pytali czy gdzieś mnie podwieźć.
- I czemu się nie zgodziłaś!?- pisnęła.
- Miałam wsiąść w nocy do samochodu z dwójką nieznanych mi i silnych facetów?- zdziwiłam się.
- Nie! Trzeba było mnie zawołać. Chwaliłabym się potem, że wożę się z siatkarzami!
- Dziwna jesteś.- zaśmiałam się.
___________________________
Oto i pierwszy rozdział.
Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu.
Proszę komentujcie, to daje motywację!!!!
Zapraszam na ASK'A i TWITTER'A
Pozdrawiam :D :* :D :3 ♥
Oparłam się o maskę samochodu i nalałam do kubka gorącą herbatę. Upiłam łyk cieczy i od razu zrobiło mi się cieplej. Zjadłam batonika i ruszyłam w dalszą drogę.
Gdy minęłam zielona tabliczkę z napisem "Bełchatów" strasznie się ucieszyłam, że jestem już na miejscu. Wjechałam w odpowiednią uliczkę i zaparkowałam pod domem przyjaciółki. Wyciągnęłam walizkę i podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili w drzwiach pojawiła się znajoma mi postać.
- Lena!- rzuciła mi się w objęcia.
- Hanka!- krzyknęłam i przytuliłam ją.
- Wejdź.- zaprosiła mnie od środka.
W domu przyjaciółki często zmieniamy był kolor ścian, meble, firany i dywany, ale nigdy nie zmieniła się atmosfera panująca tutaj. Jej rodzina bardzo się kochała i była życzliwa i serdeczna dla każdego. Dlatego zawsze lubię tu przyjeżdżać choć na chwilę usiąść przy kominku, popatrzeć na zdjęcia i poużalać się nad sobą.
Podczas pierwszego roku spędzonego w Rzeszowie często wysyłałam do matki listy, dzwoniłam, ale nie było żadnej odpowiedzi. Pewnego razu zmartwiona pojechałam do Bełchatowa i od sąsiadki dowiedziałam się, że mama sprzedała dom i wyjechała gdzieś z jakimś mężczyzna. Pamiętam zatroskaną minę sąsiadki gdy wręczała mi list, który matka zostawia dla mnie. Pisała tam, że ma dość nudnego życia dla innych i nie chce już być kochającą matką. Że zaczyna nowe życie u boku mężczyzny którego kocha. Napisała, że jestem już dorosła i, że zrozumiem i prosiła mnie o wybaczenie. Jak ja miałam jej wybaczyć!? Miałam niespełna dwadzieścia lat i potrzebowałam matki.
Minęło już siedem lat, ale nigdy jej tego nie wybaczę. Pogodziłam się z tym, że mnie osierociła, ale nigdy jej tego nie zapomnę i nie wybaczę!
Mimo, że ojciec zmarł, a matka mnie zostawiła nie lubię cierpieć z tego powodu. Wiem, że są ludzie, którzy mają znacznie gorzej niż ja. I jeśli tylko mogę staram się im pomagać, bo ja w życiu daję sobie radę. Jestem silna i nic mnie nie złamie!
- Jak podróż? Były korki?
- Posłuchałam twojej rady i wyjechałam nad ranem i było luźno na drogach. Tylko jeden minus, ślisko i szaro jak cholera. Dziwię się, że dojechałam w jednym kawałku. A gdzie twoi rodzice?
- Z uwagi na sytuację poprosiłam ich o wyjechanie gdzieś na weekend.- uśmiechnęła się.
- Jaką sytuację? Czy ja o czymś nie wiem?
- Zapomniałaś!?
- O czym?
- No przecież dwadzieścia lat temu zaczęłyśmy się przyjaźnić!- pisnęła.
- I jestem tu żeby świętować dwudziestolecie?- zdziwiłam się.
- No! I plan jest taki, dzisiaj o osiemnastej zabieram cię na mecz, jutro na obiad i zakupy, w niedzielę leniuchujemy, a w poniedziałek wracasz.- uśmiechnęła się.
- Stop! Wróć! Jaki mecz?
- Myślę, ze to już najwyższy czas żebyś wreszcie przekonała się do siatkówki.
- Dobrze wiesz, że nie lubię sportu, a tego ten jest wyjątkowo głupi i nie rozumiem zasad. Chyba prędzej znajdę kogoś niż zrozumiem filozofię piłki siatkowej.
- Kochana, pójdziesz na mecz, uwierz, spodoba ci się.
- Wątpię.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, potem Hanka dała mi koszulkę swojego taty i poszłam się przespać.
Gdy obudziłam się na stole czekał na mnie obiad.
- W samą porę, właśnie miałam cię budzić.
- Musze iść na ten mecz?
- Jeśli chcesz siedzieć sama w domu parę godzin to nie.
- Zemszczę się za to. Zabiorę cię kiedyś na wykłady lub do przedszkola.
- Jak się cieszę, że się zgodziłaś.- uścisnęła mnie.- W trakcie meczu wytłumaczę ci zasady i pokochasz ten sport.
- Nie trzeba.
Trzydzieści minut po szesnastej byłyśmy gotowe i szłyśmy w stronę hali. Nie wiem po co idziemy tak wcześnie skoro mecz jest o osiemnastej.
Pokazałyśmy bilety i zostałyśmy wpuszczone na halę. Przyjaciółka oprowadziła mnie po budynku. Poszyłyśmy na trybuny i zajęłyśmy swoje miejsca. Na hali było już kilku kibiców. Podziwiam tych ludzi, przychodzą na mecze całymi rodzinami, zdzierają gardła krzycząc i dopingując swoją drużynę, potrafią sobie czegoś odmówić aby tylko znaleźć się na hali, a gdy ich ukochany klub wygrywa wybuchają dziką euforią jakby co najmniej wygrali milion na loterii. Nie rozumiem jak można tak się poświęcać dla jakiegoś sportu.
- Z kim ta twoja Skra gra? Tylko odpowiedz tak żebym zrozumiała.
- Jastrzębie - Zdrój. Mówi ci to coś?
- No raczej, miasteczko na Górnym Śląsku.
- To z drużyną stamtąd.
Nim się zorientowałam trybuny się zapełniły, a na boisku pojawili się siatkarze i zaczęli się rozgrzewać.
- Ja cie nie mogę, jacy wielcy.- powiedziałam z uznaniem.
- Widać, że pierwszy raz na meczu siatkówki.- zaśmiała się.
- I ostatni.
Wielkoludy wyszli na boisko i zaczęli odbijać piłkę przez siatkę, wykonując wiele dziwnych obron i rzutów, co wywołał dziki szał wśród zebranych tu ludzi. Po pierwszej części meczu wygranej przez klub z Jastrzębia udałam się do kawiarni. Zamówiłam gorącą herbatę i usiadłam przy stoliku. Od tego krzyku bolała mnie głowa i miałam ochotę wrócić do domu. Dopiłam herbatę i przegrana poszłam do Hanki.
- Wracajmy już.- jęknęłam.
- Jak Skra wygra i zdobędę autografy.
- Zemszczę się.
- Powtarzasz się.
Westchnęłam i zaczęłam przyglądać się grze. Moją uwagę przykuł siatkarz z Bełchatowa z szesnastką na koszulce, jego bluzka miała inny kolor niż reszta drużyny, nie wiem po co i dlaczego, nie interesuje mnie, nie wnikam. Ale wracając do mężczyzny, jego twarz wydawała mi się być znajoma, jakbym już kiedyś go spotkała. Zaczęłam przyglądać się facetowi i zastanawiałam się skąd go znam.
- Ej widzisz tą laskę?- zapytałem.
- Którą?- odparł Szymański.
- No tą rudą zapatrzoną w Krzysia. Kim ona jest? Znasz ją?
- Może jakaś nowa kobieta lub po prostu zakochana fanka.
- Jeśli dziewczyna to Igła ma gust, a jeśli fanka to tez chce taką. Chociażby na jedną noc.- poruszyłem brwiami.
- Oj Kadziu, nie traktuj tak kobiet.
Po meczu wygranym przez drużynę z Bełchatowa wyszłyśmy przed halę, bo Hanka chciała podpisy na karteczkach.
Jest piątek, późny wieczór, a ja zamiast siedzieć w domu i czytać dobrą książkę stoję na dworze jak głupia i czekam na przyjaciółkę. Zmęczona kucnęłam i oparłam się o jakiś samochód. Pocierałam dłońmi żeby się rozgrzać gdy nagle usłyszałam męski głos.
- Przepraszam, wszystko dobrze?- spojrzał na mnie zmartwiony.
- Yyyy..Tak. To pańskie auto? Przepraszam.- poderwałam się na równe nogi.
- Nic się nie stało.- uśmiechnął się.- Ej Krzysiu chodź!- zawołał kogoś i znów zwrócił się do mnie.- Powieść gdzieś panią?
- Nie dziękuje, nie trzeba.
Nagle obok znalazł się ten mężczyzna z boiska. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się nieśmiało. Boże!!! Te oczy, ten uśmiech, ja go znam. Pytanie tylko skąd!?
- Mariusz, a Paulina wie, że masz takie piękne koleżanki?
- A co, zazdrościsz?
- Może. Fajne ma pani włosy.- zwrócił się do mnie i zaśmiał się.- Jesteś siostra Gumy?
- Yyyy.. Przepraszam czego?
- Kogo.- poprawił mnie ten wyższy.- Zagumnego, Pawła Zagumnego. Lubi pani siatkówkę i nie wie kto to Guma?- spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ktoś powiedział, że lubię siatkówkę?- zapytałam zirytowana.
- Była pani ma meczu....- zaczął ten niższy.
- Skąd pan wie, że byłam?
- Koloru pani włosów, po prostu nie da się nie zauważyć. To po co była pani na meczu?
- Długa historia.
- Krzysiu, my się będziemy zbierać.- zwrócił się do kolegi.- Miło było panią poznać i mimo wszystko zapraszam na kolejne mecze. Do widzenia.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do zobaczenia.- uśmiechnął się ten którego kojarzę.
Wsiedli do czarnego auta i odjechali.
W ciągu jednej mikrosekundy obok zjawiła się moja przyjaciółka.
- Boże!!! Lena, czy ty wiesz z kim rozmawiałaś!?
- No.- przeciągnęłam.- Z tymi co grali.- odparłam.
- I ty mówisz to tak spokojnie!? O czym mówiliście?- zapytała ciekawa.
- O kolorze moich włosów i pytali czy gdzieś mnie podwieźć.
- I czemu się nie zgodziłaś!?- pisnęła.
- Miałam wsiąść w nocy do samochodu z dwójką nieznanych mi i silnych facetów?- zdziwiłam się.
- Nie! Trzeba było mnie zawołać. Chwaliłabym się potem, że wożę się z siatkarzami!
- Dziwna jesteś.- zaśmiałam się.
___________________________
Oto i pierwszy rozdział.
Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu.
Proszę komentujcie, to daje motywację!!!!
Zapraszam na ASK'A i TWITTER'A
Pozdrawiam :D :* :D :3 ♥
W końcu się doczekałam !
OdpowiedzUsuń"Chwaliłabym się potem, że wożę się z siatkarzami!" haha rozwaliło mnie to xd
Rozdział podoba mi się baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo.
I Igła jeszcze taki młodziutki XD
Pisz szybko kolejny ; )
A dodam coś jeszcze...JA-STRZĘ-BIE! ♥
Fajny. Czekam na kolejny:)
OdpowiedzUsuńHahaha, ja Cię kocham normalnie.
OdpowiedzUsuńKrzysiu klasa sama w sobie i jeszcze gra w SKRZE, taki młodziutki. Ale to nie zmienia faktu, że Resoviaa i Krzysiu to jest to.
Heroiczność czwarta- Stan zdrowia Łucji z godziny na godzinę diametralnie się zmienił. Przy niej dziwnym zbiegiem okolicznośći pojawił się młody przyjmujący Skry. Co z tego wynikło? Czemu Łucja 'pluje' krwią? Czy młoda dziewczyna wyjdzie z tej opresji cało? Wszystkiego dowiesz się w nowym rozdziale na którego serdecznie zapraszam heroicznanaiwnosc.blogspot.com
Pozdrawiam
świetne :) Przydałoby się mi jakoś zakładka bohaterowie :) Zaciekawił mnie bardzo.
OdpowiedzUsuń