niedziela, 24 listopada 2013

ROZDZIAŁ 2

Mariusz podwiózł mnie pod blok. Pogadaliśmy chwilę i wyszedłem z auta. Wszedłem do budynku i wbiegłem po schodach do swojego mieszkania. Rzuciłem torbę na podłogę, zdjąłem buty i kurtkę i ruszyłem w stronę kuchni. Włączyłem radio i wyciągnąłem piwo z lodówki. Zrobiłem skromną kolację, którą przepijałem piwem. Zabrałem kolejną butelkę alkoholu i udałem się do łazienki. Napełniłem wannę gorącą wodą i zanurzyłem się w niej. Ostatnie na co miałem ochotę przez snem to odprężająca kąpiel i piwo.
Leżąc tak zastanawiałem się kim była i czego chce ode mnie ta rudowłosa piękność? Dlaczego w trakcie meczu i później przy samochodzie tak dziwnie mi się przyglądała? Może poślubiłem ją po pijaku albo nie przepuściłem w kolejce do banku, na pasach? A może jest jakąś moją zaginioną siostrą? Przecież ona jest RUDA! Oj Krzysiu, chrzani ci się już pod tą czuprynką..
Wstałem, wytarłem ciało ręcznikiem, ubrałem bokserki i koszulkę z logo klubu i poszedłem do łóżka. 
Po raz pierwszy od dawna zasnąłem bez problemów...



- Wiesz, gdyby nie to, że mój tata zmarł nigdy nie poznałabym ciebie.- powiedziałam obojętnie wpatrzona w kieliszek z winem.- Pójdę się położyć. Dobranoc.- wyszłam z salonu i udałam się do pokoju.


Położyłam się na łóżku i odetchnęłam ciężko. Jak ja mogłam powiedzieć coś takiego!? Widziałam, czułam zakłopotanie przyjaciółki..

Okryłam się szczelnie kołdrą, wyrzuciłam z głowy wszystkie myśli i zasnęłam.




W nocy śniła mi się ona... Siedziała na brzegu morza skulona przez zimno. Jej rude fale zawiewały na twarz zasłaniając łzy spływające po policzkach i spadające na bluzę.

Ja stałem w oddali i przyglądałem się jej. Czułem się bezsilny, bo nie wiedziałem jak mam jej pomóc, bałem się podejść.

Rano obudził mnie dźwięk telefonu.


- Halo?- odebrałem nie patrząc kto dzwoni.

- Cześć, masz czas po południu?
- Zależy o co chodzi?- ziewnąłem.
- Obudziłem cie? Przepraszam, wiem, że teraz potrzebujesz...
- Daj spokój. Nie jestem małym dzieckiem.- powiedziałem lekko zdenerwowany.- Co chcesz?
- Dagmara napisała mi sporą listę zakupów i muszę to wszystko ogarnąć dzisiaj. Pomożesz?
- Oj Bartek, o której?
- Koło jedenastej będę u ciebie. Do później.

Rozłączyłem się i spojrzałem na zegarek. Było chwilę po dziewiątej, a ja po raz pierwszy od dawna obudziłem się w dobrej formie. 

Zsunąłem się z łóżka i poszedłem do kuchni.



Rano poczułam coś mokrego na twarzy. Leniwe otworzyłam oczy i zauważyłam Hankę stojącą przy moim łóżku ze spryskiwaczem w ręku.


- Co ty do cholery robisz?

- Budzę cię.- uśmiechnęła się.- No Wojnarowa, wstawaj, jedz śniadanie i szykuj się, bo za chwilę ruszamy na zakupy!
- Myślałam, że chociaż w Bełchatowie sobie odpocznę. Nie idę. Jest zimno i chce mi się spać. To przez ten głupi mecz.



O jedenastej Neroj zawitał pod moimi drzwiami. Ubrałem kurtkę i udaliśmy się do jego samochodu.

- Czym ta Daga tak cię męczy?
- Nudzi jej się samej w domu i zaprosiła dziewczyny na imprezę. A, że jest unieruchomiona to ja odwalam czarną robotę. Muszę kupić trochę spożywki, film wypożyczyć, odebrać sukienkę od krawcowej i przy okazji dokupić resztę prezentów na święta i lampki na choinkę.- westchnął.- Dzięki, że zgodziłeś się pomóc.
- Spoko. Jak długo jeszcze będzie w gipsie?
- Dwa tygodnie.
- To ja ci facet współczuję.- poklepałem go po ramieniu. 


- Miałbym do ciebie jeszcze jedną prośbę.- zaczął gdy wychodziliśmy z pierwszego sklepu.
- Jeszcze jedną?- zapytałem zdziwiony.
- Bo to impreza całonocna i babska. I tak troszkę Daguśka mnie wyeksmitowała na noc. Mógłbym u ciebie przenocować?
- No pewnie! Kupimy jakiegoś alkohola i coś do jedzenia i obejrzymy jakiś film lub pójdziemy do jakiegoś baru.
- Dzięki. Ratujesz mi dupę.
- W końcu od czegoś ma się starszych kolegów.




- Dlaczego nie wzięłaś tamtego swetra?
- Nie podobał mi się kolor i materiał. 
- Oj Lena, jakie ty masz wymagania. Ale nie martw się. Przed nami jeszcze wiele sklepów. Coś sobie wybierzesz.
- A kiedy coś zjemy?
- Po zakupach.- wywróciła oczami.- A wieczorem zabieram cię do klubu.
- Nie.- jęknęłam.
- Otworzyli niedawno nowy, super klub. Musisz tam iść! Nie będziesz ciągle w domu siedziała. I nie przyjmuję odmowy.- pociągnęła mnie w stronę kolejnego sklepu.

Po dużych zakupach wybrałyśmy się do jakiejś orientalnej restauracji na obiad. Potem wsiadłyśmy do samochodu i wróciłyśmy do Bełchatowa. 




- To już wszystko?- obładowany zakupami szedłem w stronę samochodu Neroja.
- Nie. Jeszcze muszę do apteki wstąpić po jakieś witaminy.
- Tylko szybko.

Gdy wreszcie wszystko załatwiliśmy dotarliśmy na osiedle Bartka. Pomogłem mu wnieść zakupy do mieszkania.

- Cześć kaleko!- przywitałem się z Dagmarą.
- Cześć Krzysiu! Fajnie widzieć cię u...- zatrzymała na chwilę.- U nas.
- Jak się trzymasz sierotko?- usiadłem obok i położyłem rękę na gipsie. 
- Nudy, nudy i jeszcze raz nudy! Gdyby nie to, że laski wpadają to bym się tu pochlastała.- westchnęła.
- A kogo zaprosiłaś?- zaciekawiony uniosłem brew.
- Stały skład Paulina, Ola i kilka znajomych których nie znasz.
- Chętnie poznam.- uśmiechnąłem się.
- To nie dzisiaj skarbie.
- Ale obiecujesz, że kiedyś na pewno?
- Obiecuję.- poklepała mnie po policzku.- Krzysiu, miałabym do ciebie malutką prośbę.
- Zawsze jestem do twojej dyspozycji.
- Mógłbyś przygotować ten ananasowy poncz? Tylko zamiast wódki użyj rumu! Wtedy jest lepszy smak.
- Oczywiście.

Pomogłem Bartkowi w przygotowaniach do kobiecej imprezy, a potem ulotniliśmy się z mieszkania.
Na początek wybraliśmy się do kina, a potem z ćwiartką weszliśmy do mojego mieszkania. Lekki rozruch, żel na włosy i wyszliśmy do klubu.



Po długich przygotowaniach Hanka była gotowa i wreszcie wyszłyśmy z domu.
Po krótkim spacerze dotarłyśmy do jakiegoś klubu. W środku pachniało whisky i było duszno od dymu papierosowego. Zajęłam miejsce przy jednym ze stolików, a przyjaciółka poszła po coś na "rozgrzanie".
W kącie przy jednym ze stolików zauważyłam tego siatkarza...










_____________________


Przepraszam za literówki.

Od piątku nie mogłam znaleźć czasu aby dodać rozdział..


Troszkę tu "popsułam" całe moje założenie co do tego bloga, ale postaram się to naprawić w kolejnych rozdziałach :D.

Zapraszam: ASK i TWITTER


+ bardzo bardzo bardzo przepraszam, że tka długo nic się nie pojawiało.. 

czwartek, 3 października 2013

ROZDZIAŁ 1

 Po przejechaniu połowy trasy zrobiłam sobie przerwę. Wzięłam torebkę i wsiadłam z samochodu. Od razu poczułam chłodne, grudniowe powietrze.
Oparłam się o maskę samochodu i nalałam do kubka gorącą herbatę. Upiłam łyk cieczy i od razu zrobiło mi się cieplej. Zjadłam batonika i ruszyłam w dalszą drogę.
Gdy minęłam zielona tabliczkę z napisem "Bełchatów" strasznie się ucieszyłam, że jestem już na miejscu. Wjechałam w odpowiednią uliczkę i zaparkowałam pod domem przyjaciółki. Wyciągnęłam walizkę i podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili w drzwiach pojawiła się znajoma mi postać.

- Lena!- rzuciła mi się w objęcia.
- Hanka!- krzyknęłam i przytuliłam ją.
- Wejdź.- zaprosiła mnie od środka.

 W domu przyjaciółki często zmieniamy był kolor ścian, meble, firany i dywany, ale nigdy nie zmieniła się atmosfera panująca tutaj. Jej rodzina bardzo się kochała i była życzliwa i serdeczna dla każdego. Dlatego zawsze lubię tu przyjeżdżać  choć na chwilę usiąść przy kominku, popatrzeć na zdjęcia i poużalać się nad sobą. 
Podczas pierwszego roku spędzonego w Rzeszowie często wysyłałam do matki listy, dzwoniłam, ale nie było żadnej odpowiedzi. Pewnego razu zmartwiona pojechałam do Bełchatowa i od sąsiadki dowiedziałam się, że mama sprzedała dom i wyjechała gdzieś z jakimś mężczyzna. Pamiętam zatroskaną minę sąsiadki gdy wręczała mi list, który matka zostawia dla mnie. Pisała tam, że ma dość nudnego życia dla innych i nie chce już być kochającą matką. Że zaczyna nowe życie u boku mężczyzny którego kocha. Napisała, że jestem już dorosła i, że zrozumiem i prosiła mnie o wybaczenie. Jak ja miałam jej wybaczyć!? Miałam niespełna dwadzieścia lat i potrzebowałam matki. 
Minęło już  siedem lat, ale nigdy jej tego nie wybaczę. Pogodziłam się z tym, że mnie osierociła, ale nigdy jej tego nie zapomnę i nie wybaczę!
Mimo, że ojciec zmarł, a matka mnie zostawiła nie lubię cierpieć z tego powodu. Wiem, że są ludzie, którzy mają znacznie gorzej niż ja. I jeśli tylko mogę staram się im pomagać, bo ja w życiu daję sobie radę. Jestem silna i nic mnie nie złamie!

- Jak podróż? Były korki?
- Posłuchałam twojej rady i wyjechałam nad ranem i było luźno na drogach. Tylko jeden minus, ślisko i szaro jak cholera. Dziwię się, że dojechałam w jednym kawałku. A gdzie twoi rodzice?
- Z uwagi na sytuację poprosiłam ich o wyjechanie gdzieś na weekend.- uśmiechnęła się.
- Jaką sytuację? Czy ja o czymś nie wiem?
- Zapomniałaś!?
- O czym?
- No przecież dwadzieścia lat temu zaczęłyśmy się przyjaźnić!- pisnęła.
- I jestem tu żeby świętować dwudziestolecie?- zdziwiłam się.
- No! I plan jest taki, dzisiaj o osiemnastej zabieram cię na mecz, jutro na obiad i zakupy, w niedzielę leniuchujemy, a w poniedziałek wracasz.- uśmiechnęła się.
- Stop! Wróć! Jaki mecz?
- Myślę, ze to już najwyższy czas żebyś wreszcie przekonała się do siatkówki.
- Dobrze wiesz, że nie lubię sportu, a tego ten jest wyjątkowo głupi i nie rozumiem zasad. Chyba prędzej znajdę kogoś niż zrozumiem filozofię piłki siatkowej. 
- Kochana, pójdziesz na mecz, uwierz, spodoba ci się.
- Wątpię.

 Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, potem Hanka dała mi koszulkę swojego taty i poszłam się przespać.
Gdy obudziłam się na stole czekał na mnie obiad.

- W samą porę, właśnie miałam cię budzić.
- Musze iść na ten mecz?
- Jeśli chcesz siedzieć sama w domu parę godzin to nie.
- Zemszczę się za to. Zabiorę cię kiedyś na wykłady lub do przedszkola. 
- Jak się cieszę, że się zgodziłaś.- uścisnęła mnie.- W trakcie meczu wytłumaczę ci zasady i pokochasz ten sport.
- Nie trzeba.


 Trzydzieści minut po szesnastej byłyśmy gotowe i szłyśmy w stronę hali. Nie wiem po co idziemy tak wcześnie skoro mecz jest o osiemnastej.
Pokazałyśmy bilety i zostałyśmy wpuszczone na halę. Przyjaciółka oprowadziła mnie po budynku. Poszyłyśmy na trybuny i zajęłyśmy swoje miejsca. Na hali było już kilku kibiców. Podziwiam tych ludzi, przychodzą na mecze całymi rodzinami, zdzierają gardła krzycząc i dopingując swoją drużynę, potrafią sobie czegoś odmówić aby tylko znaleźć się na hali, a gdy ich ukochany klub wygrywa wybuchają dziką euforią jakby co najmniej wygrali milion na loterii. Nie rozumiem jak można tak się poświęcać dla jakiegoś sportu.

- Z kim ta twoja Skra gra? Tylko odpowiedz tak żebym zrozumiała.
- Jastrzębie - Zdrój. Mówi ci to coś?
- No raczej, miasteczko na Górnym Śląsku.
- To z drużyną stamtąd.

 Nim się zorientowałam trybuny się zapełniły, a na boisku pojawili się siatkarze i zaczęli się rozgrzewać. 

- Ja cie nie mogę, jacy wielcy.- powiedziałam z uznaniem.
- Widać, że pierwszy raz na meczu siatkówki.- zaśmiała się. 
- I ostatni.

 Wielkoludy wyszli na boisko i zaczęli odbijać piłkę przez siatkę, wykonując wiele dziwnych obron i rzutów, co wywołał dziki szał wśród zebranych tu ludzi. Po pierwszej części meczu wygranej przez klub z Jastrzębia udałam się do kawiarni. Zamówiłam gorącą herbatę i usiadłam przy stoliku. Od tego krzyku bolała mnie głowa i miałam ochotę wrócić do domu. Dopiłam herbatę i  przegrana poszłam do Hanki.

- Wracajmy już.- jęknęłam.
- Jak Skra wygra i zdobędę autografy.
- Zemszczę się.
- Powtarzasz się.

 Westchnęłam i zaczęłam przyglądać się grze. Moją uwagę przykuł siatkarz z Bełchatowa z szesnastką na koszulce, jego bluzka miała inny kolor niż reszta drużyny, nie wiem po co i dlaczego, nie interesuje mnie, nie wnikam. Ale wracając do mężczyzny, jego twarz wydawała mi się być znajoma, jakbym już kiedyś go spotkała. Zaczęłam przyglądać się facetowi i zastanawiałam się skąd go znam. 



- Ej widzisz tą laskę?- zapytałem.
- Którą?- odparł Szymański.
- No tą rudą zapatrzoną w Krzysia. Kim ona jest? Znasz ją?
- Może jakaś nowa kobieta lub po prostu zakochana fanka.
- Jeśli dziewczyna to Igła ma gust, a jeśli fanka to tez chce taką. Chociażby na jedną noc.- poruszyłem brwiami.
- Oj Kadziu, nie traktuj tak kobiet. 



 Po meczu wygranym przez drużynę z Bełchatowa wyszłyśmy przed halę, bo Hanka chciała podpisy na karteczkach. 
Jest piątek, późny wieczór, a ja zamiast siedzieć w domu i czytać dobrą książkę stoję na dworze jak głupia i czekam na przyjaciółkę. Zmęczona kucnęłam i oparłam się o jakiś samochód. Pocierałam dłońmi żeby się rozgrzać gdy nagle usłyszałam męski głos.

- Przepraszam, wszystko dobrze?- spojrzał na mnie zmartwiony.
- Yyyy..Tak. To pańskie auto? Przepraszam.- poderwałam się na równe nogi.
- Nic się nie stało.- uśmiechnął się.- Ej Krzysiu chodź!- zawołał kogoś i znów zwrócił się do mnie.- Powieść gdzieś panią?
- Nie dziękuje, nie trzeba.

 Nagle obok znalazł się ten mężczyzna z boiska. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się nieśmiało. Boże!!! Te oczy, ten uśmiech, ja go znam. Pytanie tylko skąd!?

- Mariusz, a Paulina wie, że masz takie piękne koleżanki?
- A co, zazdrościsz?
- Może. Fajne ma pani włosy.- zwrócił się do mnie i zaśmiał się.- Jesteś siostra Gumy?
- Yyyy.. Przepraszam czego?
- Kogo.- poprawił mnie ten wyższy.- Zagumnego, Pawła Zagumnego. Lubi pani  siatkówkę i nie wie kto to Guma?- spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ktoś powiedział, że lubię siatkówkę?- zapytałam zirytowana.
- Była pani ma meczu....- zaczął ten niższy.
- Skąd pan wie, że byłam?
- Koloru pani włosów, po prostu nie da się nie zauważyć. To po co była pani na meczu?
- Długa historia.
- Krzysiu, my się będziemy zbierać.- zwrócił się do kolegi.- Miło było panią poznać i mimo wszystko zapraszam na kolejne mecze. Do widzenia.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do zobaczenia.- uśmiechnął się ten którego kojarzę.

 Wsiedli do czarnego auta i odjechali. 
W ciągu jednej mikrosekundy obok zjawiła się moja przyjaciółka.

- Boże!!! Lena, czy ty wiesz z kim rozmawiałaś!?
- No.- przeciągnęłam.- Z tymi co grali.- odparłam.
- I ty mówisz to tak spokojnie!? O czym mówiliście?- zapytała ciekawa.
- O kolorze moich włosów i pytali czy gdzieś mnie podwieźć.
- I czemu się nie zgodziłaś!?- pisnęła.
- Miałam wsiąść w nocy do samochodu z dwójką nieznanych mi i silnych facetów?- zdziwiłam się. 
- Nie! Trzeba było mnie zawołać. Chwaliłabym się potem, że wożę się z siatkarzami!
- Dziwna jesteś.- zaśmiałam się.










___________________________
Oto i pierwszy rozdział.
Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu. 

Proszę komentujcie, to daje motywację!!!!


Zapraszam na ASK'A i TWITTER'A

Pozdrawiam :D :* :D :3 ♥

poniedziałek, 16 września 2013

PROLOG

W wieku siedmiu lat wraz z mamą przeprowadziłam się do Bełchatowa. Powód? Mój ojciec pracował na budowie i pewnego razu spadł z rusztowania. Nieszczęśliwy wypadek, śmierć na miejscu. 
W nowym mieście źle się czułam. Chciałam wrócić do Olsztyna, ale mama nie zgadzała się. Mówiła, że teraz w Bełchatowie jest nasz dom. Spędziłam tu resztę dzieciństwa i nastoletnie czasy. To właśnie tu poznałam najlepszą przyjaciółkę - Hanię.
W wieku dziewiętnastu lat wyjechałam do Rzeszowa. Studiowałam tam psychologię. Gdy skończyłam naukę zamieszkałam w Przemyślu i zaczęłam pracę w jednym z tamtejszych przedszkoli.






Obudziłam się o trzeciej nad ranem. Zmęczona podreptałam do łazienki. Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic i zawinęłam ciało ręcznikiem. Wróciłam do sypialni i otworzyłam szafę. Stojąc przed nią zastanawiałam się co ubrać. Zdecydowałam się na czarne legginsy i długi kaszmirowy kremowy sweter sięgający za pupę. Poszłam do kuchni. Zaparzyłam kawę i zjadłam jajecznicę z pomidorami. Zrobiłam herbatę w termos, wyjęłam z szafki batonika czekoladowego i schowałam to do torebki. Wzięłam z pokoju walizkę, którą spakowałam poprzedniego dnia i wyszłam z mieszkania uprzednio zakładając brązowe kozaki i ciepła kurtkę.
Z trudem doszłam do samochodu i schowałam bagaże do bagażnika. Szybko wsiadłam do auta, zapaliłam silnik i podkręciłam ogrzewanie. Spojrzałam na zegarek cyfrowy na pulpicie, wskazywał trzecią czterdzieści pięć. Ustawiłam lusterka, zapięłam pas i ruszyłam w stronę małego miasteczka w województwie łódzkim.








___________________________
Oto prolog opowiadania o Krzysiu :D

Liczę, że podzielicie się opinią w komentarzach :D


Całe opowiadanie dedykuję osobie która poprzez ask'a poprosiła abym je napisała :D :D :3 :* ♥

ZACZYNAMY!

Hej wszystkim!
Będzie to moje drugie - publikowane - opowiadanie.

Tym razem historia toczy się od 2006 roku :D
Głównymi bohaterami będą Lena Wojnar i Krzysiu Ignaczak.


Mam nadzieję, że wam się spodoba i będziecie tu często zaglądać i komentować. 


Zapraszam na pierwsze opowiadanieask'a i twitter'a


Pierwszy wpis powinien pojawić się niedługo! Poinformuję na blogu o Tosi i Piotrku oraz przez twitter'a :D

Pozdrawiam i do prologu i pierwszego rozdziału! :D :D :3 :* ♥


PS. Jeśli chcecie być informowani piszcie na: polinar123@onet.pl lub GG: 34851757